20 listopada 2020 r. odeszła Krystyna Kubiszyn
Odjechałaś tak daleko…
– wspomnienie o Krysi Kubiszyn (1951 – 2020)
Na imię miała Krystyna. Napisałem to krótkie zdanie i…wciąż nie wierzę w jego prawdziwość. Może dlatego, że nie widzę żałobnych ogłoszeń na trzebnickich ulicach, informujących o Jej bezpowrotnym odejściu. Ulegam jeszcze złudzeniu, że to nieprawda, że kiedyś wypijemy wspólnie kawę i powspominamy czasy świetności klubu spółdzielczego, kolędowe wieczory , czy wspaniałe spotkania ze znanymi pianistami, którzy koncertowali w Trzebnicy. Niestety, realia są bolesne - ta wiadomość jest prawdziwa – Jej nie ma tam, gdzie zawsze była ze swym uśmiechem, życzliwym słowem, pogodnym usposobieniem, którymi szczodrze dzieliła się z przyjaciółmi.
Była dla mnie Osobą niezwykle ważną, tak bardzo wspierającą i pomocną przy organizacji małych lub większych form działalności kulturalnej. Nasz, trochę już legendarny Klub-„ik” przy ulicy Głowackiego był miejscem realizacji najróżniejszych pomysłów i działań. Najwięcej było tam muzyki, a to za sprawą fortepianu, zakupionego przez Spółdzielnię Mieszkaniową. Wkrótce po otwarciu klubu zagościły tam Wieczory Lisztowskie i mogliśmy zachwycać się grą i śpiewem znakomitych krajowych i zagranicznych artystów. Krysia była niezrównaną mistrzynią w tworzeniu sympatycznej, klubowej atmosfery. Wstąpiła do Towarzystwa im. F. Liszta. Czynnie uczestniczyła w reklamowaniu koncertów, serdecznie witała uczestników wieczornych spotkań. Tradycją stały się pokoncertowe rozmowy z artystami, wpisy do kroniki, wspólne zdjęcia. Z wielkim zaangażowaniem prowadziła ich dokumentację.
Organizowaliśmy także kameralne koncerty młodych, miejscowych (i nie tylko) artystów, którzy częstokroć występowali po raz pierwszy przed publicznością.
No i były wreszcie Kluby Grającego Krążka – kilkadziesiąt spotkań z muzyką z płyt winylowych, w których Krystyna dzielnie mi sekundowała. Najbardziej pamiętne były dwa. 23 lutego 2004 r., a więc w kilka dni po odejściu Czesława Niemena, spotkaliśmy się, by oddać hołd wielkiemu Artyście. Salka Klub – „iku” była wypełniona, Krysia zadbała o nastrojowy klimat (płonące świece, wystawa płyt), była muzyka i wspomnienia, atmosfera była niepowtarzalna. Podobnie było kilkanaście miesięcy później , gdy muzycznym wspomnieniem żegnaliśmy Jana Pawła II. W pamięci utkwiło mi opowiadanie Krysi, o tym jak spotkali się z naszym Ojcem Świętym w Rzymie. Gdy wczesnym rankiem weszli do niezbyt oświetlonej kaplicy na Mszę świętą, oczekiwali w napięciu Jego przyjścia. I wtedy uświadomili sobie, że On już tam jest - klęczący, zatopiony w modlitwie.
W Klub-„iku” spotykaliśmy się także na wieczorach poetyckich, na których czytaliśmy wiersze wielkich poetów, ale także wszyscy mogli zaprezentować swą amatorską twórczość. Były także wystawy prac lokalnych artystów. Działając wspólnie w naszym klubie staraliśmy się stworzyć grono osób zainteresowanych animacją i promocją kultury w naszym miasteczku, współpracując szczególnie z Towarzystwem Miłośników Ziemi Trzebnickiej.
Potem, gdy losy spółdzielczego klubu potoczyły się inaczej, pomagaliśmy wspólnie w organizacji Wieczorów Lisztowskich, które przeniosły się do pałacyku Starostwa na Leśnej. Stało się zwyczajem , że proponowaliśmy pianistom, by przed koncertem obejrzeli Trzebnicę i okolice (z Kocią Górą włącznie). Krysia wielokrotnie uczestniczyła w tych turystycznych spacerach. Zawsze z wielką serdecznością i życzliwością podejmowała naszych muzycznych gości w czasie tradycyjnych, wieczornych spotkań. Bardzo Jej zależało, aby artyści, często bywalcy największych scen świata, wywieźli jak najlepsze wrażenia z małej Trzebnicy. Mogłem się przekonać, nawet tu, w Poznaniu, że dobrze zapamiętali Jej serdeczność.
W ostatnich latach Krystyna bardzo czynnie włączyła się w działalność naszego towarzystwa regionalnego – TMZT. Zawsze bliska była Jej sprawa integracji osób, dla których Ziemia Trzebnicka stanowi „małą Ojczyznę”.
Krysia należała do nielicznej dziś (niestety) grupy osób wiecznie ciekawych świata i ciągle odkrywających jego uroki. Bardzo interesowała się filmem (szczególnie rosyjskim) i literaturą. Często, wprawdzie tylko telefonicznie, rozmawialiśmy o wrażeniach i odczuciach z przeczytanych książek , czy obejrzanych filmów. Wzajemnie informowaliśmy się o tym, co ważnego i ciekawego warto obejrzeć.
Co roku zapraszała mnie na moje ulubione czereśnie (nigdy jednak się nie udało), ciągle umawialiśmy się na wspólne, wspomnieniowe przejrzenie obszernych Kronik Klub – „iku” w Trzebnicy, albo… na zwiedzanie Poznania. To wszystko jeszcze do minionego piątku było możliwe, ale dziś…
Dziś, jutro i dokąd pamiętać będę mógł , pozostanie mi serdeczne wspomnienie o Tej, która na pierwsze imię miała Krystyna, a na drugie i następne: Dobroć, Życzliwość, Serdeczność, Bezinteresowność, Radość… Taka była, chociaż życie Jej w ostatnich latach nie było łatwe.
W Listach Horacego o ludziach tak wyjątkowych jak Ona, możemy przeczytać takie zdanie: Exstinctus amabitur idem. A nam, którzy na tej coraz bardziej szalonej planecie nadal trwamy, pozostaje mocna wiara w to, że kiedyś, w obszarach zupełnie przez nas dziś niepojętych, spełni się wspólnie to, czego tu dokonać się nie udało.
Wojtek Kowalski – Poznań, 24 listopada 2020 roku.